- Zabieg przebiegł pomyślnie. Pacjentka w wieku 54 lat ze stwardnieniem rozsianym czuje się dobrze, od czterech lat zmagała się z problemami z pęcherzem. Praktycznie cały czas siedziała w mokrym pampersie, bo non stop czuła parcie na pęcherz. Teraz może wytrzymać bez oddawania moczu przez trzy-cztery godziny. To znacznie poprawia jej komfort życia – komentuje prof. Radziszewski.
Na czym polega zabieg neuromodulacji krzyżowej
Neuromodulacja nerwów krzyżowych polega na wszczepieniu stymulatora, który wysyła impulsy elektryczne do nerwów krzyżowych. Pomaga to przywrócić ich właściwą aktywność, a co za tym idzie prawidłowe funkcjonowanie dolnych dróg moczowych i dna miednicy.
Neuromodulację stosuje się głównie u pacjentów z pęcherzem nadreaktywnym, czyli takim, który powoduje częste oddawanie moczu i jego nietrzymanie. Jak oceniają lekarze, w Polsce tacy pacjenci stanowią nawet 10% społeczeństwa. Chorym, którym nie pomagają inne formy terapii, jak np. terapia farmakologiczna czy behawioralna, najpierw wszczepia się urządzenie testowo. Lekarze oceniają stopień poprawy. Jeśli jest znaczna, tzn. wynosi ponad 50%, wówczas urządzenie wszczepia się na stałe. Sam zabieg przeprowadzany jest w znieczuleniu miejscowym i trwa około dwóch godzin.
Stymulatory nowej generacji
Stymulatory nowej generacji mogą służyć chorym nawet do 15 lat. Pozwalają też na spersonalizowanie wszystkich parametrów, co oznacza, że stymulator odpowiada na rzeczywiste problemy pacjenta. Lekarze mają ponadto zdalny dostęp do urządzenia, więc mogą zmieniać jego ustawienia, gdyby pojawiła się taka konieczność. I, co jest szczególnie ważne w przypadku pierwszej pacjentki cierpiącej na stwardnienie rozsianie, wszczepienie stymulatora nie będzie przeszkadzać w wykonywaniu badań jak rezonans magnetyczny. To wszystko znacznie poprawi jakość życia jej oraz kolejnych pacjentów, u których będzie można przeprowadzić procedurę.