Wyobraża sobie pani w Polsce system, w którym szpitale nie musiałyby się zadłużać?
Anna Łukasik, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: Tak, przy wsparciu Ministerstwa Zdrowia i generalnie państwa, które dostarczyłyby pozwalających na restrukturyzację instrumentów finansowych. Wszyscy wiedzą, że większość placówek jest zadłużona a te, które finansowo dają sobie radę, to ułamek procenta. Brakuje płynności finansowej, bo przecież wszyscy muszą płacić za ogrzewanie czy prąd, dostawy leków. Cóż więc robią? Pożyczają, ale to jest trudne, gdyż wszyscy żądają poręczenia kredytu przez organ założycielski. Wspieramy się więc pożyczkami w instytucjach finansowych innych niż banki, tylko że te instytucje pożyczają szpitalom na wyższy procent niż rządowy Bank Gospodarki Krajowej. Z kolei w BGK organ założycielski szpitala musi poręczyć kredyt, ale często nie ma czym. No chyba że swoim majątkiem. Nam udało się raz pozyskać kredyt, bo rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wsparł nas takim poręczeniem. Nie była to jednak kwota wystarczająca na restrukturyzację. Potrzebne było drugie tyle, ale "nie wystarczyło" już poręczenia.
Odsetki zabijają finanse szpitali. W UCK WUM w ubiegłym roku na same odsetki od pożyczek wydaliśmy 108 mln zł, a moglibyśmy o połowę mniej, gdyby wszystkie kredyty miały tak uprzywilejowane oprocentowanie jak te w BGK. Szpitale czy instytuty podległe ministrowi zdrowia w ogóle nie mają możliwości wzięcia kredytu w BGK, bo minister nie ma prawnej możliwości, by go poręczyć. Szpitale powiatowe z kolei mogą być wspierane przez organy samorządowe. One mają jednak dużo niższe kontrakty niż szpitale kliniczne. Zbyt mały przychód oznacza dużo mniejszą szansę na restrukturyzację. To jest problem systemowy: mamy dużo małych szpitali z kontraktem w granicach 50-60 milionów. Zarządzałam takimi szpitalami, więc wiem o czym mówię.
Z pełną treścią wywiadu można zapoznać się na łamach m.in. Rynku Zdrowia (link)